195
patrzy jak śpię
30 czerwca 2016
29 czerwca 2016
28 czerwca 2016
24 czerwca 2016
192
on sprawia, że czuję jak bije mi serce. sprawdza mi nawet puls. żyję. znów. żyję. tylko tym razem pełniej, kształtniej, spokojniej. myślałam, że mi samej ze sobą jest dobrze. z Tobą jest lepiej. za niecałe 30 minut wysiadam i będę na Ciebie patrzyła.
gdy jest się szczęśliwym jakoś mniej się pisze, bo nareszcie pisze się tak jak jest. nie było. miało być. pisze się tak jak jest.
on sprawia, że czuję jak bije mi serce. sprawdza mi nawet puls. żyję. znów. żyję. tylko tym razem pełniej, kształtniej, spokojniej. myślałam, że mi samej ze sobą jest dobrze. z Tobą jest lepiej. za niecałe 30 minut wysiadam i będę na Ciebie patrzyła.
gdy jest się szczęśliwym jakoś mniej się pisze, bo nareszcie pisze się tak jak jest. nie było. miało być. pisze się tak jak jest.
20 czerwca 2016
16 czerwca 2016
14 czerwca 2016
11 czerwca 2016
185
dziś spędziłam dzień z cudowną siódemką dzieci. Ksawery trzy razy powtarzał, że moje podejście do dzieci jest niesamowite. trzyletnia Maja cały czas za mną chodziła i ze mną jadła, chciała mnie wziąć na zawsze do swojego domu. czteroletni Antoś jest kandydatem na mojego męża. wróciłam do domu i zrobiło mi się przeraźliwie smutno. może z tęsknoty. może dlatego, że nie mogę dojść do tego jaki mam kolor oczu, a ktoś się nimi zachwyca. może dlatego, że przewidziałam już z dziesięć sposobów na jakie to wszystko się skończy.
10 czerwca 2016
06 czerwca 2016
05 czerwca 2016
178
dawno się tak nie uśmiałam, jak wczoraj wieczorem. przy zachodzie Słońca, zapachu świeżo skoszonej trawy. wróciłam, już jest mi dobrze.
leżąc razem z mamą w łóżku, bo była burza, mama słuchając tych wszystkich historii ludzi nie do końca myślących trzeźwo i logicznie, stwierdziła, że będzie koniec świata. kiedy ja nie chcę końca świata. wczoraj po południu jeszcze chciałam. teraz już nie chcę. chcę żyć sto lat.
szkoda, że słów nie można wkładać w słoiczki i sprzedawać. ciepłych słów na ogrzanie duszy, gdy jest mroźno. tak samo mogłoby być z chwilami, tymi najpiękniejszymi. gdy ci źle, wyciągasz taki słoiczek z kieszeni od spodni i już jest ci lepiej, lub osiem razy gorzej. tęskniej.
dawno się tak nie uśmiałam, jak wczoraj wieczorem. przy zachodzie Słońca, zapachu świeżo skoszonej trawy. wróciłam, już jest mi dobrze.
leżąc razem z mamą w łóżku, bo była burza, mama słuchając tych wszystkich historii ludzi nie do końca myślących trzeźwo i logicznie, stwierdziła, że będzie koniec świata. kiedy ja nie chcę końca świata. wczoraj po południu jeszcze chciałam. teraz już nie chcę. chcę żyć sto lat.
szkoda, że słów nie można wkładać w słoiczki i sprzedawać. ciepłych słów na ogrzanie duszy, gdy jest mroźno. tak samo mogłoby być z chwilami, tymi najpiękniejszymi. gdy ci źle, wyciągasz taki słoiczek z kieszeni od spodni i już jest ci lepiej, lub osiem razy gorzej. tęskniej.
04 czerwca 2016
175
gdy czytam o biciu serca, to przypomina mi się, jak kładłeś moją dłoń w miejscu, w którym Ci serce bije. głowę miałam wtedy na tym nieszczęsnym krzywym obojczyku, który jako jedyna część Twojego ciała nie został zrobiony pode mnie na wymiar. gdy leżę na brzuszku, to myślę o tym, że bym sobie bezczelnie poziewała. oglądając serial przypomina mi się, jak się zezłościłeś, o to zbyt mocne ugryzienie w język, a potem pytałeś czy wszystko w porządku. siadając na łóżku, widzę Twoje ręce wyciągnięte w moją stronę do przytulenia. słysząc śmiech ludzi, słyszę ten Nasz, bez opanowania w środku nocy, lub ten w środku dnia, gdy mówiłeś, że nikt mnie tak nie może zobaczyć, bo będą Ci mnie zazdrościli. okna były duże i niezasłonięte. drzwi nie zakluczone. rozpuszczając włosy, myślę o tym, żebyś mi je umył. zaczynając pić kawę, nikt mi jej nie słodzi, a Ty to robiłeś. nawet ją mieszałeś. gdy widzę pustą ławkę, to tą w parku w Zakopanem, na której siedzieliśmy w Słońcu i patrzyliśmy na domek dla mojej mamy. dziwnie gdziekolwiek iść bez Twojej dłoni w mojej, bez Twojej dłoni w moich włosach, na moim karku. bez Twojego spojrzenia na mnie. bez ciągłych pytań o buzi. bez przystawania na środku chodnika czy ulicy i całowania się. gdzie mam iść?
to nie jest tęsknota, ani miłość. ja już nie wiem co to jest. coś ponad? nad? pomiędzy?
gdy czytam o biciu serca, to przypomina mi się, jak kładłeś moją dłoń w miejscu, w którym Ci serce bije. głowę miałam wtedy na tym nieszczęsnym krzywym obojczyku, który jako jedyna część Twojego ciała nie został zrobiony pode mnie na wymiar. gdy leżę na brzuszku, to myślę o tym, że bym sobie bezczelnie poziewała. oglądając serial przypomina mi się, jak się zezłościłeś, o to zbyt mocne ugryzienie w język, a potem pytałeś czy wszystko w porządku. siadając na łóżku, widzę Twoje ręce wyciągnięte w moją stronę do przytulenia. słysząc śmiech ludzi, słyszę ten Nasz, bez opanowania w środku nocy, lub ten w środku dnia, gdy mówiłeś, że nikt mnie tak nie może zobaczyć, bo będą Ci mnie zazdrościli. okna były duże i niezasłonięte. drzwi nie zakluczone. rozpuszczając włosy, myślę o tym, żebyś mi je umył. zaczynając pić kawę, nikt mi jej nie słodzi, a Ty to robiłeś. nawet ją mieszałeś. gdy widzę pustą ławkę, to tą w parku w Zakopanem, na której siedzieliśmy w Słońcu i patrzyliśmy na domek dla mojej mamy. dziwnie gdziekolwiek iść bez Twojej dłoni w mojej, bez Twojej dłoni w moich włosach, na moim karku. bez Twojego spojrzenia na mnie. bez ciągłych pytań o buzi. bez przystawania na środku chodnika czy ulicy i całowania się. gdzie mam iść?
to nie jest tęsknota, ani miłość. ja już nie wiem co to jest. coś ponad? nad? pomiędzy?
03 czerwca 2016
170
nie mogę uwierzyć, że ciągle dzieje się to samo. kółko bez wyjścia. męczy mnie to i nie wiem co mam zrobić. położyć się w trumnie i czekać na śmierć? nie zareagować? nie jestem cała, Ty mi wszystko marnujesz. niech mnie ktoś pokocha, tak sobie myślę. niech nareszcie jest to ktoś właściwy. nie mam sił. wcale nie chciałam być jak Sherlock. pragnę pewności i jasnych sytuacji. i pamiętaj, nie będzie mnie zawsze, nie tylko mecze mijają, ja Ci teraz mijam. otwórz oczy.
nie mogę uwierzyć, że ciągle dzieje się to samo. kółko bez wyjścia. męczy mnie to i nie wiem co mam zrobić. położyć się w trumnie i czekać na śmierć? nie zareagować? nie jestem cała, Ty mi wszystko marnujesz. niech mnie ktoś pokocha, tak sobie myślę. niech nareszcie jest to ktoś właściwy. nie mam sił. wcale nie chciałam być jak Sherlock. pragnę pewności i jasnych sytuacji. i pamiętaj, nie będzie mnie zawsze, nie tylko mecze mijają, ja Ci teraz mijam. otwórz oczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)