31 sierpnia 2017

289

wspólne mieszkanie skutkuje również tym, że Robert zna mnie na wylot. wie kiedy jestem minimalnie zła, kiedy coś mi nie odpowiada, kiedy coś mnie boli, a nie chcę o tym mówić i odrazu działa, żeby tak nie było. żebym nie czuła się źle. i wiecie, to że każdy uczy się na własnych błędach jest beznadziejne, bo czasem trzeba popełnić ich bardzo dużo, aby otworzyć oczy i dorosnąć. potem trzeba podnieść ciężar niewłaściwych słów i czynów. nie tylko swoich, ale i tych skierowanych w nas samych. wyciągnąć wnioski i stwierdzić "to nie ja. ja się tak nie będę zachowywać. już nie popełnię tych błędów", a tydzień później znów to robić. należy wyciągnąć doświadczenia i uczucia z tego co było. złego i dobrego. zdać sobie sprawę, co robię źle i dlaczego. co mi się w sobie nie podoba. jakie cechy niszczą mnie i moje relacje z innymi. i potem po prostu zacząć siebie naprawiać. uwierzcie, ale to nie jest trudne. z każdym dniem stawać się lepszym człowiekiem, którego się bardzo lubi. do tego potrzeba tylko troszkę samozaparcia. zdania sobie sprawy z własnych uczuć w danym momencie. poznawać samego siebie, być siebie świadomym. w naszym życiu wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas, od naszych czynów i reakcji. wczoraj pół wieczoru opowiadałam Robertowi o buddyzmie i o tym, o czym piszę teraz, ale wczoraj mówiłam ładniej i składniej, a on tak ładnie słuchał. podsumował moją wypowiedź przyznaniem aprobaty moim przemyśleniom i stwierdzeniu, że jestem mądrą kobietką. Grande valse mi się włączyło w tle. Robert śpi obok. ja piszę nieskładne głupoty.

11 sierpnia 2017

286

 wyłączyłam Facebooka i Instagrama. na kilka dni. zawsze chciałam być kobietą, w której ktoś jest zakochany tak po uszy. żeby ktoś bez przerwy patrzył na mnie z miłością i jak mnie słucha, to żeby w jego oczach było widać, że mnie kocha tak całkowicie. w taki sposób patrzy Jola na Zdzisia, w taki też sposób on patrzy na nią. i ja siedząc i patrząc na nich czuję, jak oni się kochają i jacy są silni Razem.

06 sierpnia 2017

285


pewnie nie napiszę nic odkrywczego, ale wspólne mieszkanie, to nie tylko głośne kochanie się do drugiej w nocy (mój Boże, ale jak sobie pomyślę o tych olsztyńskich wspólnych długich nocach, to aż mi się robi gorąco), to nie wspólne jedzenie śniadań o 11.00, wspólne spędzanie czasu, kłócenie się kto tym razem zostawił bałagan. wspólne mieszkanie, to mnóstwo ciężkiej pracy psychicznej. nad sobą. nad Nami. to przede wszystkim umiejętność rozmowy i komunikacji. nie w tym, kto zrobi pranie, a w tym czego ta druga osoba chce w danym momencie; a czego chcesz ty. to wspólne radzenie sobie z problemami, kiedy nie ma pieniędzy, tata leży w szpitalu, wszystko powolutku spada, a Ty stoisz i płaczesz, bo nie nie wiesz co dalej. masz wtedy na kim położyć głowę, o kogo się oprzeć.

05 sierpnia 2017

284


dwóch rzeczy w życiu jestem pewna. po pierwsze, że życie spędzić chcę tylko u Twojego boku, a druga, że będę świetnym psychologiem, bo to moja pasja


czytam to 31 maja 2018 i nie wiem czy śmiać się czy płakać