06 sierpnia 2017

285


pewnie nie napiszę nic odkrywczego, ale wspólne mieszkanie, to nie tylko głośne kochanie się do drugiej w nocy (mój Boże, ale jak sobie pomyślę o tych olsztyńskich wspólnych długich nocach, to aż mi się robi gorąco), to nie wspólne jedzenie śniadań o 11.00, wspólne spędzanie czasu, kłócenie się kto tym razem zostawił bałagan. wspólne mieszkanie, to mnóstwo ciężkiej pracy psychicznej. nad sobą. nad Nami. to przede wszystkim umiejętność rozmowy i komunikacji. nie w tym, kto zrobi pranie, a w tym czego ta druga osoba chce w danym momencie; a czego chcesz ty. to wspólne radzenie sobie z problemami, kiedy nie ma pieniędzy, tata leży w szpitalu, wszystko powolutku spada, a Ty stoisz i płaczesz, bo nie nie wiesz co dalej. masz wtedy na kim położyć głowę, o kogo się oprzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz