25 maja 2016

161

nikt tak na mnie nie patrzył, z takim podziwem. przenikając, tymi zielonymi jak mech oczyma. tak okropnie się martwiąc, ponieważ ja jestem ponad tym wszystkim. na samym początku pomyślałam, że jest chyba dobrze, chyba Nam. potem, że rozumiem Ochockiego, i że pasujesz do moich bioder.  mamy sceny do filmu i książki. mnóstwo siebie w uśmiechu. już tęsknię za Twoimi oczyma na mnie, za Twoim głosem. chciałabym Ci coś takiego zrobić, żebyś nie mógł zapomnieć.  mam nadzieję, że mną pachniesz. góry przy tych wszystkich uczuciach przez te dni, wydają się być tak malutkie i nic nie znaczące. miałeś rację, będę płakała, płaczę. nie z powodu o którym myślałeś. ze strachu i z pustki. z braku czasu na pożegnanie. z tęsknoty, wyżerającej. 


miło mi było jak spałaś mi na kolanach w drodze do Krakowa, miałem z Tobą jeszcze tyle rzeczy zrobić, tyle Ci pokazać... przyzwyczaiłem się już do Ciebie, dzięki Tobie poczułem się lepiej


(siedem razy dziennie powtarzasz, że Cię potrzebuję. wiesz, że to ten najwyższy etap)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz