15 lutego 2020

Patrzę czasem wstecz i myślę sobie, że byłam głupia i jak mogłam się zachować w taki sposób. Potem jednak uznaję, że bez tych głupich zachowań nie byłabym w miejscu w którym się znajduję.

Odbyłam terapię, od końca września, do początku stycznia tego roku. Było ciężko, ale niesamowicie warto. Jestem poukładana, może jeszcze nie do końca, ale „bardziej”.

Codziennie myślę sobie, że kocham drugą osobę, która jest przy mnie. I po prostu jest.
Patrzy w cudowny i ciekawy sposób na świat, potrafi mnie nadal zaskakiwać.
I tu nawet nie chodzi o wsparcie czy opiekę, tylko o bycie. Obok.

Mam rozwijającą pracę i zaczynam specjalizacje (dwie) na studiach. Nie mam prawie na nic czasu.
To się chyba nazywa dorosłość. Wtedy kiedy czas Ci leci tak, że nawet nie wiesz kiedy, a już jest połowa lutego. Mam mało dni wolnych i nauczyłam się odpoczywać w te godziny, które mam wolne.

Jestem spokojniejsza i mam mentalnie 70 lat, bo w piątki o 20:00 robię drzemki.
Jem zdrowiej i lżej, chociaż uzupełniam to oczywiście słodyczami. Dbam o zdrowie, badam się i kontroluję. Wydaje na to trochę pieniędzy, ale są to ważne sprawy.

Ostatecznie jestem zdrowa, poukładana i kochana. Życie mi zapierdala, ale to taki zapierdol w którym czuje, że coś się dzieje, że żyję.

Za tydzień jadę uczyć się jazdy na snowboardzie.

Życie jest fajne i to tak całkowicie.
A to miejsce już nie jest fajne. Czasem sama się z siebie śmieję.
Jestem osobą wysoko wrażliwą i prawdopodobnie to wszystko musiało się wydarzyć, żebym teraz mogła się z tego śmiać. A raczej sentymentalnie uśmiechać.

Teraz życie jest dojrzalsze, śmieszniejsze, spokojniejsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz